sobota, 27 października 2012

2. Koktajl

-Cześć śliczna. - uśmiechnął się zawadiacko.
Harry westchnął ciężko, złapał mnie za rękę i zaciągnął schodami na górę. Był wkurzony.
-Przepraszam, naprawdę nie chciałam. Odkupię ją wam.- szepnęłam.
-Nie żartuj, nic się nie stało. Nie na ciebie jestem zły.- uśmiechnął się i pokazał mi mój pokój- Tylko na tego pajaca, Nialla.
Zaśmiałam się i usiadłam na łóżku.
-Wygodne, prawda?- usiadł obok mnie.
-Bardzo! Było twoje?
-Szczerze mówiąc nas wszystkich, śpimy gdzie popadnie.- zaśmiał się.-Ale ogólnie to pokój Liama. Może chcesz coś zjeść? Ja strasznie zgłodniałem.
-Nie dzięki, może później- podniosłam się z łóżka.
-No dobra, to ty się tu rozgość a ja idę coś wszamać. Przyjdź potem do nas, na dół.

Zaczęłam wyciągać ubrania z toreb i układać je w szafie. Po skończonej robocie rzuciłam się na łóżko i zadzwoniłam do mamy. Rozmowa nie trwała długo, bo dopiero co przyjechała do hotelu, a już miała jakieś spotkanie służbowe.

Zeszłam do salonu, moim oczom ukazał się Zayn rozwalony na kanapie. Widząc mnie, szybko poderwał się.
-Witaj Lyn w naszych, skromnych progach! -objął mnie.
-Witaj Zayn.- odwzajemniłam uścisk. -Nie aż takich skromnych...
- Coś ty! Jak nagramy swój pierwszy singiel to kupimy większą chatę.- uśmiechnął się szeroko.
-Gdzie reszta chłopaków?- rozejrzałam się po pokoju.
-Niall z Harrym poszli do sklepu, a Louis jest u jakiejś panny.

Co? U jakiejś panny?! Louis bardzo mi się podobał, więc myśl o tym, że ma kogoś doprowadzała mnie do szału . Od jakiegoś czasu miałam cichą nadzieję, że może będziemy parą. Wychodzi na to, że to chyba nierealne.
-O, to on ma dziewczynę?- starałam się, żeby nie było widać mojej zazdrości.
-Nie wiem, chyba tak. Lou o takich sprawach gada głównie z Harrym. Jak się czujesz? Liam mówił, że trzeba o ciebie bardzo dbać.
-Przesadza, czuje się świetnie.
- Oj, daj się o siebie zatroszczyć.- zrobił oczka a'la kot ze Shreka.
Zaczęłam się śmiać i pokiwałam głową na znak zgody. Ucieszony Zayn zaproponował, że zrobi koktajl a ja usiadłam przed telewizorem. Po jakimś czasie do domu wpadł Liam, który rzucił się na mnie i w mocnym uścisku podniósł do góry.
-Ale ja się za tobą stęskniłem! Kurde, strasznie długo się nie widzieliśmy. Jak zdrówko, wszystko ok? Ale się zmieniłaś, wyglądasz cudnie!- wpadł w słowotok.
-Ja za tobą też, wszystko ok, dzięki, ty też wyglądasz super.- próbowałam za nim nadążyć.
- Poznałaś już chłopaków?- postawił mnie na podłodze.
-Harrego, Zayna i tak jakby Nialla.
-Proszę oto koktajle- przerwał nam Zayn i wręczył po szklance.
Usiedliśmy i rozmawialiśmy, tzn oni rozmawiali. O płycie, wywiadach i fankach. Próbowali mnie włączyć w dyskusje, jednak z kolejnymi tematami, zaczynało mi brakować odpowiedzi. Po prostu siedziałam i potakiwałam im, popijając pyszny, truskawkowy koktajl. Zadzwonił telefon, chłopaki zerwali się na równe nogi i zaczęli biec. Wygrał Liam. Uśmiechnął się triumfalnie i wrócił do rozmowy. Była to Danielle, więc kuzyn będzie niedostępny przez najbliższe 3 godziny. Zayn
wrócił na miejsce przekręcając oczami.
-Zawsze wygrywa- szepnął do mnie.
-Wiem.- puściłam do niego oczko.
I tak zaczęła się nasza konwersacja, Malik pytał jaki był Liam w dzieciństwie, czy był dobrym bratem, czy zawsze był taki wrażliwy. Na wszystkie pytania odpowiadałam twierdząco, Liam w ogóle się nie zmienił.
Spytałam się o chłopaków. Dowiedziałam się, że Harry to straszny podrywacz, hmm..wydaje mi się, że to bardziej Niall. Przy Louisie nie mogę nosić pasków, bo tylko on ma do tego prawo. Kiedy to usłyszałam zachłysnęłam się napojem i głośno zaśmiałam. Zayn uśmiechnął się szeroko, a po chwili stał się bardzo poważny i powiedział 'serio'. Zrobiłam przestraszoną minę i poprosiłam, żeby powiedział coś o sobie. Nie był zbyt rozlewny.
-Sama mnie ocenisz, jak mnie poznasz.

_________________________________________________________________________________
 Pisany z lekka na 'wariata'. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Zamierzam rozkręcić akcje już od następnego rozdziału, no może od czwartego :p  Proszę, zostawcie po sobie jakiś komentarz (jeśli nie masz konta to i tak możesz :).

piątek, 19 października 2012

1. Małe dziecko

-Och, przestań. Nie jestem małym dzieckiem, dam sobie rade!- próbowałam przekonać matkę.
-Ale zachowujesz się jak małe dziecko. Skarbie, przecież uwielbiasz Liama..-rodzicielka dalej ciągnęła swoje.
-No właśnie! Kocham go i nie chce mu robić problemu! On i tak ma już dużo na głowie! Program, wywiady...i mieszka z kolegami! Pozwolisz mi mieszkać z czterema obcymi chłopakami?- uśmiechnęłam się szyderczo.
-Ale będzie tam Liam, poza tym on im bardzo ufa i sądzę, że nie zrobią ci krzywdy. Wydają się tacy sympatyczni.-zamyśliła się chwilę- Tak czy owak, nie zostawię cie samej w domu. Nie umiesz o siebie zadbać i  jestem pewna, że robiłabyś tu codziennie imprezy.

Osunęłam się z krzesła. Wiedziałam, że dalsza konwersacja nic nie zdziała. Co z tego, że jestem po operacji? Przecież lekarz powiedział, że wyjątkowo wszystko dobrze zniosłam! Umiem się zdrowo odżywiać i nie robiłabym żadnych imprez. Może wcześniej zdarzało mi się za bardzo szaleć, ale teraz jestem dojrzalsza. Nie chce robić Liamowi kłopotów. Staje się gwiazdą, wszystko idzie po jego myśli a tu nagle *bum* kuzynka do opieki. No i jego koledzy, im też bym przeszkadzała. Nie lubię być dla innych ciężarem.
  Mama zauważyła moją skwaszoną minę.
-Lyn, słońce, będzie dobrze. Jutro po południu przyjedzie po ciebie, więc idź już się pakuj.
-Mhm... Nawet nie wiem ile rzeczy zabrać.
-Nie dużo, będziesz tam niecały miesiąc.
-Albo pół roku! Mamo, przecież ty nie wiesz kiedy wrócisz.
-Taki urok mojej pracy.. Postaram się być jak najwcześniej.

Chwyciłam kubek herbaty i poszłam do pokoju. Wyrzuciłam wszystkie ubrania z szafy i zaczęłam się pakować w rytm piosenek Rihanny.

*Następnego dnia*

Wstałam o 6, by pożegnać się z mamą. Widząc liczbę walizek, wiedziałam, że wyjazd będzie trwał więcej niż miesiąc. Jednak wolałam nie dzielić się tym spostrzeżeniem.
-Pamiętaj, wysypiaj się i jedz zdrowo, i jak będziesz miała jakiś problem to dzwoń do mnie o każdej porze.-mówiła przez łzy.
-Tak wiem, mamo. Nie płacz, bo ja też się rozkleję- przytuliłam ją mocno.

Piękną chwile pożegnania przerwał klakson samochodu. Wyszłam przed dom i machałam aż auto z mamą nie zniknęło za horyzontem. Wróciłam do mieszkania i rzuciłam się na kanapę. Przeskakiwałam po kanałach z dobre 6 godzin. Uświadomiłam sobie, że już powinien przyjechać Liam. Próbowałam się do niego dodzwonić, jednak bezskutecznie. Po 15 minutach oddzwonił.
-O cholera, zapomniałem, że to dziś! Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Jestem teraz u Danielle i zanim po ciebie przyjadę minie dużo czasu. Może zamówisz taksówkę? Ja już wtedy będę na miejscu i zapłacę. Ok?- krzyczał mi do słuchawki.
-No jasne, nie ma problemu- odpowiedziałam ironicznie.
-Jesteś wspaniała. To do zobaczenia!- chyba nie zrozumiał sarkazmu.

*2 godziny później*

Stałam wściekła pod domem, bo (co było oczywiste) Liam nie był na czas. Zapłaciłam ze swoich oszczędności i zaczęłam wyjmować ciężkie torby. 'Faak, przecież ja nie mogę się przemęczać!'
-Może pomogę?- zaczepił mnie chłopak z burzą włosów. Od razu go rozpoznałam, to Harry.
-Oo, wielkie dzięki. Liam powinien mi teraz pomagać, ale oczywiście korki musiały go zatrzymać.- uśmiechnęłam się do niego.
-Emm..my się znamy?- zatkał mnie tą odpowiedzią.

*Oczami Harrego*
Wracając do domu, zauważyłem piękną dziewczynę, która męczyła się z bagażami. Zaoferowałam pomoc i chciałem potem zaprosić ją na kawę, jednak ona wyskoczyła mi z tekstem o Liamie i korkach. Lekki szok.
-Liam ci nic nie mówił? Jestem Lyn, jego kuzynka. Będę z wami przez jakiś czas mieszkać.- odgarnęła z twarzy swoje blond włosy.
-Aaa, to ty. Cześć, miło cie poznać.- podałem jej rękę, próbując udawać, że wszystko jest ok. Liam by mnie zabił, jakby dowiedział się, że chciałam wyciągnąć na randkę jego siostrę.

*Oczami Lyn*
Bardzo sympatyczny ten Harry i przystojniejszy niż w telewizji. Jednak nikt nie pobije Louisa, on jest numerem 1 w moim rankingu. ^^
Wchodząc do domu wpadłam na blondyna z wielką michą chipsów.Zderzenie czołowe i miska stłuczona.
-Oj, przepraszam. Nie chciałam..-do cholery, czy ja zawsze muszę coś zepsuć.Wspaniałe, pierwsze wrażenie.
Stałam z lekką pochyloną głową i oczami pełnymi skruchy. Blondyn jednak zamiast mnie ochrzaniać, szepnął zwykłe ''łaaał'.



Proszę o wyrozumiałość, bo to mój pierwszy blog :p
Komentarze mile widziane! :))