piątek, 19 października 2012

1. Małe dziecko

-Och, przestań. Nie jestem małym dzieckiem, dam sobie rade!- próbowałam przekonać matkę.
-Ale zachowujesz się jak małe dziecko. Skarbie, przecież uwielbiasz Liama..-rodzicielka dalej ciągnęła swoje.
-No właśnie! Kocham go i nie chce mu robić problemu! On i tak ma już dużo na głowie! Program, wywiady...i mieszka z kolegami! Pozwolisz mi mieszkać z czterema obcymi chłopakami?- uśmiechnęłam się szyderczo.
-Ale będzie tam Liam, poza tym on im bardzo ufa i sądzę, że nie zrobią ci krzywdy. Wydają się tacy sympatyczni.-zamyśliła się chwilę- Tak czy owak, nie zostawię cie samej w domu. Nie umiesz o siebie zadbać i  jestem pewna, że robiłabyś tu codziennie imprezy.

Osunęłam się z krzesła. Wiedziałam, że dalsza konwersacja nic nie zdziała. Co z tego, że jestem po operacji? Przecież lekarz powiedział, że wyjątkowo wszystko dobrze zniosłam! Umiem się zdrowo odżywiać i nie robiłabym żadnych imprez. Może wcześniej zdarzało mi się za bardzo szaleć, ale teraz jestem dojrzalsza. Nie chce robić Liamowi kłopotów. Staje się gwiazdą, wszystko idzie po jego myśli a tu nagle *bum* kuzynka do opieki. No i jego koledzy, im też bym przeszkadzała. Nie lubię być dla innych ciężarem.
  Mama zauważyła moją skwaszoną minę.
-Lyn, słońce, będzie dobrze. Jutro po południu przyjedzie po ciebie, więc idź już się pakuj.
-Mhm... Nawet nie wiem ile rzeczy zabrać.
-Nie dużo, będziesz tam niecały miesiąc.
-Albo pół roku! Mamo, przecież ty nie wiesz kiedy wrócisz.
-Taki urok mojej pracy.. Postaram się być jak najwcześniej.

Chwyciłam kubek herbaty i poszłam do pokoju. Wyrzuciłam wszystkie ubrania z szafy i zaczęłam się pakować w rytm piosenek Rihanny.

*Następnego dnia*

Wstałam o 6, by pożegnać się z mamą. Widząc liczbę walizek, wiedziałam, że wyjazd będzie trwał więcej niż miesiąc. Jednak wolałam nie dzielić się tym spostrzeżeniem.
-Pamiętaj, wysypiaj się i jedz zdrowo, i jak będziesz miała jakiś problem to dzwoń do mnie o każdej porze.-mówiła przez łzy.
-Tak wiem, mamo. Nie płacz, bo ja też się rozkleję- przytuliłam ją mocno.

Piękną chwile pożegnania przerwał klakson samochodu. Wyszłam przed dom i machałam aż auto z mamą nie zniknęło za horyzontem. Wróciłam do mieszkania i rzuciłam się na kanapę. Przeskakiwałam po kanałach z dobre 6 godzin. Uświadomiłam sobie, że już powinien przyjechać Liam. Próbowałam się do niego dodzwonić, jednak bezskutecznie. Po 15 minutach oddzwonił.
-O cholera, zapomniałem, że to dziś! Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Jestem teraz u Danielle i zanim po ciebie przyjadę minie dużo czasu. Może zamówisz taksówkę? Ja już wtedy będę na miejscu i zapłacę. Ok?- krzyczał mi do słuchawki.
-No jasne, nie ma problemu- odpowiedziałam ironicznie.
-Jesteś wspaniała. To do zobaczenia!- chyba nie zrozumiał sarkazmu.

*2 godziny później*

Stałam wściekła pod domem, bo (co było oczywiste) Liam nie był na czas. Zapłaciłam ze swoich oszczędności i zaczęłam wyjmować ciężkie torby. 'Faak, przecież ja nie mogę się przemęczać!'
-Może pomogę?- zaczepił mnie chłopak z burzą włosów. Od razu go rozpoznałam, to Harry.
-Oo, wielkie dzięki. Liam powinien mi teraz pomagać, ale oczywiście korki musiały go zatrzymać.- uśmiechnęłam się do niego.
-Emm..my się znamy?- zatkał mnie tą odpowiedzią.

*Oczami Harrego*
Wracając do domu, zauważyłem piękną dziewczynę, która męczyła się z bagażami. Zaoferowałam pomoc i chciałem potem zaprosić ją na kawę, jednak ona wyskoczyła mi z tekstem o Liamie i korkach. Lekki szok.
-Liam ci nic nie mówił? Jestem Lyn, jego kuzynka. Będę z wami przez jakiś czas mieszkać.- odgarnęła z twarzy swoje blond włosy.
-Aaa, to ty. Cześć, miło cie poznać.- podałem jej rękę, próbując udawać, że wszystko jest ok. Liam by mnie zabił, jakby dowiedział się, że chciałam wyciągnąć na randkę jego siostrę.

*Oczami Lyn*
Bardzo sympatyczny ten Harry i przystojniejszy niż w telewizji. Jednak nikt nie pobije Louisa, on jest numerem 1 w moim rankingu. ^^
Wchodząc do domu wpadłam na blondyna z wielką michą chipsów.Zderzenie czołowe i miska stłuczona.
-Oj, przepraszam. Nie chciałam..-do cholery, czy ja zawsze muszę coś zepsuć.Wspaniałe, pierwsze wrażenie.
Stałam z lekką pochyloną głową i oczami pełnymi skruchy. Blondyn jednak zamiast mnie ochrzaniać, szepnął zwykłe ''łaaał'.



Proszę o wyrozumiałość, bo to mój pierwszy blog :p
Komentarze mile widziane! :))


2 komentarze:

  1. Swietnie się czyta ;) Super piszesz !

    zapraszam do mnie :
    http://whereverigo1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie:D tak łatwo się czyta:D

    OdpowiedzUsuń